piątek, 28 września 2012

Trzecia doba po przeszczepie

Witajcie kochani, dziękuję Wam za wszystkie słowa otuchy i wsparcia, jest mi ogromnie miło że tyle osób trzyma za mnie kciuki i mój los nie jest im obojętny.
U mnie dzień jak co dzień w moich czterech ścianach. Od rana telewizor do mnie gada żebym nie zwariowała. Większość dnia przesypiam albo tempo się w niego wgapiam i tak dzień za dniem mija podobny do poprzedniego. Jedyna różnica to to że co dzień czuję się słabsza a to tylko znak że chemia działa a wyniki lecą na łeb na szyję. Przed wczoraj już musiałam mieć toczoną krew, zapowiada się że w weekend potrzebne będą płytki. Ale cóż to wszystko tak musi wyglądać żeby za kilka dni odbić się od dna i nabierać sił. 
Ale dosyć o mnie co u Was, jakie plany na weekend? Ja czekam na jutrzejsze odwiedziny rodziców i porcję maminych smakołyków ;)
Pozdrawiam serdecznie życząc miłego weekendu pa :)  

sobota, 22 września 2012

4 dzień

Minął czwarty dzień chemii, póki co czuję się nie najgorzej oby tak dalej. Oczywiście nie obyło się bez schodów jak to ze mną bywa. W poniedziałek miałam planowane założenia wkłucia centralnego, jest to takie wkłucie na szyi lub nadobojczykiem żeby już nie męczyć się z wenflonami, co po tylu chemiach nie należy do prostych zadań. Niestety jak pech to pech, trafiła mi się bardzo ambitna pani doktor i za wszelką cenę chciał mi to założyć, po dłuższych mękach i interwencji kolegi po fachu, po 40 min. poddali się. A mnie pozostawili z 7 śladami po swoich nieudolnych próbach. W międzyczasie już miałam obawy że po jej maltretacjach prawa ręka nie będzie w pełni sprawna, gdy kilka razy zawadziła o nerw a po palcach przebiegło mi stado mrówek. Leżąc tak martwiłam się że nie będę mogła już haftować. A moje kochanie po wszystkim żartowało, że ja to pewnie bym nogami wyszywała gdyby tak mi się przydarzyło ;) Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i we wtorek inny doktorek zrobił mi to za pierwszym razem, czyli jednak można :)
Czwarty dzień zaliczony, jeszcze tylko jutro chemia a we wtorek przeszczep.
Dziś odwiedzili mnie rodzice a ja od ich wyjścia czuję się jakby była niedziela, no cóż dla mnie to świąteczny dzień, niestety odległość ponad 400km robi swoje i nie co dzień mogę mieć niedzielę. Mama jak to na mama, nagotowała mi smakołyków, więc z głodu na szpitalnym żarełku nie padnę :)

Dziękuję Wam kochane za wszystkie słowa wsparcia, dodajecie mi sił do walki. Witam nowych gości i zapraszam w przyszłości mam nadzieję że długo nie będziecie musieli czekać na kolejne moje przechwałki robótkowe :)  
Życzę Wam miłej niedzieli i do następnego wpisu, pozdrawiam z mojego M-1 ;)

niedziela, 16 września 2012

Doczekałam się

Jak w tytule - doczekałam się i od piątku jestem w szpitalu, zdążyła się zadomowić w moim M-1. Od poniedziałku zaczną procedurę przed przeszczepową. Trzymajcie za mnie kciuki i pamiętajcie o mnie w modlitwie, oby tym razem wszystko szło sprawnie. Muszę wreszcie zwalczyć to czortostwo, zbyt długo już mnie to trawi...
Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod adresem zegara, nieskromnie powiem że mi też bardzo się podoba i mam nadzieję że nowej właścicielce też się spodoba ale tego dowiem się na wyjście z izolatki, zamierzam podarować go mojej pani doktor.

Pozdrawiam Was serdecznie z moich czterech ścian :) do następnego wpisu pa pa :)

wtorek, 11 września 2012

Czekam...

Nadal czekam na miejsce w izolatce, czuję się fizycznie coraz lepiej ale psycha od czasu do czasu jakaś niespokojna. Cóż to ciągłe czekanie już mnie dobija, długa przerwa w leczeniu też mnie martwi i tym sposobem od kilku dni "jestem nieszczęśliwa" ;) nawet na wyszywajki nie zawsze jest ochota, zaczęłam nowy obrazek ale zostawiam go na później, chwyciłam za druty i dziergam rękawy do dawno zaczętego sweterka. Ogólnie chciałabym i nie chce mi się ;)
Ale były czasy że mimo niechcenia jednak coś powstało a jeszcze Wam tego nie pokazywałam
Oto kartka którą zrobiłam na zamówienie jakiś czas temu

 

Oprawy doczekał się również zegar i już wiem kogo nim obdaruję ;)


Uważam że wyszedł całkiem przyzwoicie, wykupiłam w tesco cały zapas czarnych zegarów, więc pewnie jeszcze Was za jakiś czas będę zanudzać podobnymi czaso-umilaczami, na jeden już mam wzorek zaplanowany do kuchni mamy ale chęci na wykonanie chwilowo brak ;)

Pozdrawiam wszystkich zaglądających oraz komentujących, dzięki Wam w takie dni gdy mi się nie chce mimo wszystko chce mi się i coś tam robię  ;)

środa, 5 września 2012

Przedłużone wakacje...

Przymusowo przedłużone wakacje wykorzystuję na wypoczynek i hobby. Dzięki powrotowi udało mi się odebrać z oprawy moje ostatnie dzieła, niestety już jestem umówiona na ich oddanie. Cóż perfekcjonistce ciężko dogodzić ;) otóż pan oprawiający moje hafty zagalopował się i źle zdjął pomiary, tym sposobem ukrył pod ramą po 3 rzędy krzyżyków z dwóch stron pracy. Żal mi ukrywać tyle pracy pod ramą, do tego uważam że tracą na uroku gdy tło znika a kwiat styka się z ramą. Nie małą kasę musiałam wyłożyć za oprawę trzech obrazków, więc niech to zrobią jak należy. Szkoda nerwów, mam nadzieję że poprawią to jak należy ;)

Mimo to pochwalę Wam się nimi

 
jeszcze na podłodze ale jak tylko wrócą z poprawki mam nadzieję że zawisną nad moim łóżkiem :)





hm... może się czepiam ale żal mi ukrywać aż tyle każdego obrazka...