czwartek, 27 października 2011

Przerwa ;)

A kuku! To znowu ja :)
Piwonie na moment poszły w odstawkę, przecież pisałam że mnie nieco nudzą ;) tak naprawdę dziś bliska mi osoba ma urodziny a ja jutro wybieram się do niej na kawkę. Nie byłabym sobą gdybym nie wydziergała czegoś. Wczorajszy wieczór i troszkę dzisiejszego dnia poświęciłam a oto efekt moich tworzeń

hafcik 


nieco wyżej kwiatki



i całość


Mam nadzieję że spodoba się jubilatce...

Dziękuję Wam za odwiedziny i miłe komentarze :) a teraz zmykam do piwonii pa pa :)

Ps. Jakiś czas temu ktoś mnie prosił o umieszczenie linku do http://jooble.com.pl/ polecam osobom poszukującym pracę, fajna stronka.

wtorek, 25 października 2011

Piwonie kolejna odsłona

Witajcie :)
Piwonie nadal rosną w siłę, coraz bardziej mi się podobają ale i nudzą, już mnie nosi żeby coś innego zrobić. Tym czasem rano przy słonecznej pogodzie zrobiłam fotkę :)


Coraz mniej białych plam :)

Pewnie byłoby więcej wyszyte ale tydzień temu będąc na zakupach wstąpiłam do sklepu z materiałami. Rozstawiłam maszynę i mam dwie spódnice




Spokojnie... aż tak pracowita nie jestem ;)




Materiał był dwustronny, troszkę pokombinowałam i mam dwa w jednym za całe 14 zł :) szkoda tylko że się zimno zrobiło a to to cieniutkie...


Uprzejmie donoszę że kocisko z dnia na dzień czuje się lepiej, pewnie czuje pozytywne wibracje płynące od Was :) Jeszcze daleko do stwierdzenia że to zdrowy kot ale je frykasy mrucząc z całej siły, gada do mnie jak najęty i ogólne zachowuje się jak na miłego kota przystało, tuli się, ociera i mruczy non top :) 


Skoro dotrwałyście do tego momentu zasłużyłyście na deser. Zapraszam na szarlotkę z pianką - pyszna!




dla chętnych podaję przepis:


Ciasto:
200 g masła
2 szkl mąki pszennej
1/2 szkl cukru pudru
4 zółtka
2 łyżeczki proszku do pieczenia


Masa jabłkowa:
1 1/2 kg jabłek
1 opakowanie cukru waniliowego


Pianka:
1/2 szkl cukru pudru
4 białka


Ze składników zagnieść ciasto, rozwałkować i ułożyć na blaszce 20-30 cm. Wtawić do nagrzanego piekarnika i piec w temp 180-190 stopni przez 15-20min.
Obrane jabłka zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Gotować je z cukrem do miękkości.
Białka ubić z cukrem na sztywną pianę.
Na podpieczone, gorące ciasto wyłożyć ciepłe jabłka a na nie pianę z białek. Piec jeszcze przez 15min w temp 170-180 stopni.


Polecam, ciacho pyszne a pracy przy nim nie ma dużo :)

Ciekawe czy wiele Was dotrwało do końca mojego nudzenia, najbardziej cierpliwym dziękuję i zapraszam ponownie :)

wtorek, 18 października 2011

Piwonie rosną a życie toczy się obok...

Witam, milczałam za co przepraszam. Obiecywałam na bieżąco informować jak się sprawy mają ale wciąż żyję w niepewności. Z kotem raz lepiej raz gorzej... W sobotę zaczął wreszcie nieco jeść, pije wodę, podaję mu glukozę strzykawką, znienawidził mnie już za to, mimo to wciąż jest bardzo słaby. Jak na niego patrzę to myślę że całe męczenie kroplówkami i zastrzykami nie dało oczekiwanego efektu. Ciężko mi podjąć decyzję o skróceniu jego męki... ale i ciężko patrzeć jak cierpi...

Mimo problemów z kotem, ogólnemu lenistwu i niemocy powstają piwonie, rosną w oczach, powoli ale rosną


W ubiegłym tygodniu były też urodziny mojego chrześniaka, nie miałam pomysłu na prezent dla czternastolatka, więc pobawiłam się nieco i powstała taka oto skromna karteczka


Mało ważny był wygląd, najistotniejszy był środek ;)

 
a raczej zawartość kopertki w środku kartki ale cóż się dziwić ;)

Na dziś nie mam nic więcej do pokazania eh... leniwa jestem ostatnio...
Dziękuję za liczne odwiedziny i miłe słowa. Pora już późna czas iść spać, pozdrawiam Was cieplutko do kolejnego wpisu pa pa

czwartek, 13 października 2011

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, mam w głowie jeden wielki bałagan. Wczoraj kot był w bardzo kiepskim stanie, wyniki do tego mało optymistyczne, wręcz przerażające. Prawie cały wieczór przepłakałam. Ale dziś znów we mnie zapaliła się iskierka nadziei. Moje kocisko nadal nie je ale jest wyraźnie silniejszy. Gdy usłyszał moje kroki zaczął mnie wołać do piwnicy gdzie aktualnie jest jego legowisko, gdy otworzyłam drzwi momentalnie był na górze i chętnie wyszedł na słoneczko. Zaczął się nawet czyścić. Może jednak jest dla niego szansa na wyleczenie. Dziś znów chcę go zabrać do weterynarza, ciekawe co powie ... będę Was informować. Jeszcze raz dziękuję za wsparcie i przepraszam że blog robótkowy zrobił się tak smutny, mało teraz xxx przybywa ale czasem sięgam po igiełkę żeby się wyciszyć.

środa, 12 października 2011

...

Witam, dziękuję za słowa otuchy, podniosły mnie na duchu. Niestety nie mam dobrych wieści. Dziś weterynarz zrobił kocurkowi badanie krwi. Wyniki są tragiczne, nerki nie filtrują przez co trucizna którą zjadł w dalszym ciągu go niszczy, trzustka też jest uszkodzona. 
Nie mogę sobie znaleźć miejsca, łzy same cisną się do oczu... a niby to tylko kot, nic bardziej mylnego bo to bardzo wyjątkowy kot. Żaden przed nim ani po nim taki nie był i nie będzie, to członek rodziny :(

wtorek, 11 października 2011

Pan kotek jest chory....

Od niedzieli mam ogromny problem z moim pupilem a zaczęło się od tego że w ubiegłym tygodniu zginął na kilka dni. W niedzielę gdy wychodziliśmy na spacer zauważyliśmy kocurka nieopodal naszego podwórka pod płotem, wychudzony i strasznie słaby do tego nie widział na oczy. Odezwał się do nas jak zwykle ale głosem innym niż zwykle. Zabraliśmy go do weterynarza, zbadał go i podał antybiotyk. Poiliśmy go na siłę glukozą. Wieczorem nieco się ożywił ale w poniedziałek rano strasznie opadł z sił. Nie czekałam do umówionej godziny, telefonicznie opowiedziałam weterynarzowi jak się sprawy mają. Podał mi namiary na swojego znajomego w sąsiednim miasteczku specjalizującego się w kotach. Zapakowaliśmy na wpół nieprzytomne kocisko do samochodu i udaliśmy się po pomoc. Dostał biedaczek kilka zastrzyków i kroplówkę, dziś znów mamy z nim jechać. Mam nadzieję że się z tego wyliże, gdyby nie wczorajsze zabiegi pewnie już by go nie było wśród nas. Dziś rano gdy do niego poszłam, jak to na niego przystało pogadał do mnie i wygląda nieco lepiej. Strasznie jeszcze słaby, długa droga przed nim ale miejmy nadzieję że będzie dobrze.




To bardzo wyjątkowe kocisko, wiele kotów przewinęło się przez lata przez mój dom. Niestety żaden nie zabawił zbyt długo a wszystko przez moje miejsce zamieszkania tuż przy ruchliwej drodze. Koty średnio żyły rok do dwóch lat. Kocurek żyje z nami już cztery lata a wszystko dzięki temu że robi sobie wycieczki w przeciwnym kierunku, na pola. 
Nigdy koty w moim domu nie miały imion, on też nie ma imienia ale nazywamy go bardzo różnie "kocurek", "kotek" "kocisko" itp. na każde zawołanie reaguje miałknięciem. Uwielbiam z nim gadać, kociarze mnie zrozumieją o czym mówię. To naprawdę oddany przyjaciel, bardzo ufny w stosunku do ludzi. 
Gdy tylko usłyszy mnie w okolicy już się odzywa i biegnie do mnie, wystarczy że palcami "zabębnię" w podłogę a on już zaczyna się kulać obok mojej ręki gotowy do pieszczot :) Miał nawet taki czas że wchodził do mnie na taras na pierwsze piętro gdy mnie słyszał że jestem gdzieś w pobliżu. Innym razem wszedł na dach zaparkowanego obok mojego tarasu busa i tam kulał się miałcząc.
Takie to moje kochane kocisko, mam nadzieję ze już niedługo znów będzie nas cieszył podobnymi zachowaniami.






Przepraszam że wpis taki smutny i nie robótkowy ale nie mam czasu ani głowy do haftu. Musiałam się z Wami podzielić swoimi problemami. Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem, mam nadzieję że już niedługo będę miała chęci i nastrój do hafczenia.

piątek, 7 października 2011

Kolejny haft

Tak wiem to zaczyna być nudne, nic tylko haftuję ale skoro przynosi mi to satysfakcję to czemu nie? ;) Tak więc powstał pomysł na kolejną haftowaną serię. Miałam już serdecznie dosyć schematów wyszukanych w sieci. Pewnie większość z Was wie co mam na myśli, otóż z ich jakością często bywa bardzo różnie a moje oczy niestety zaczynają się buntować. Do tego przeliczanie z DMC na Ariadnę, którą głównie wyszywam wypada też nie zawsze zadowalająco. Dlatego też schemat kolejnego haftu pochodzi z naszej rodzimej gazetki, kolekcjonowanej przeze mnie od lat - "Hafty Polskie" 2/2011. Pierwsze na tapetę poszły "Piwonie"

Tydzień temu było ich tyle


Przez tydzień nie dotykałam igły ale za to w dwa wieczory nadrobiłam nieco stracony czas i dziś jest już tyle :)


Dwa kolejne przedstawiać będą irysy i tulipany, nici już są, kanwa docięta teraz tylko czas i chęci ;)

Dziękuję wszystkim pozostawiającym po sobie ślad w formie komentarzy, miło wiedzieć że komuś podoba się to co robię. A teraz znikam do bardziej przyziemnych spraw, obiad trzeba gotować ;) Miłego weekendu pa :)